Epidemia budzi grozę, chociaż nikt nie przeżył ani nie pamięta prawdziwej epidemii. Czytamy w podręcznikach historii o zarazie, czarnej śmierci, która pochłonęła 1/4 mieszkańców Europy pod koniec średniowiecza. Współczesne plagi jakoś nas omijają i wydaje się że zdarzają się tylko w odległych krajach, gdzieś daleko od nas. Tym razem również epidemia koronawirusa w Chinach wydaje się daleko i nigdy by mi nie przyszło do głowy, że może to mnie dotyczyć.
W sieci aż huczy od doniesień na temat koronawirusa w Chinach, ale trudno jest znaleźć prawdziwe dane liczbowe. W Chinach zamknięte są miasta, atrakcje turystyczne zamknięte są dla zwiedzających, odwołane są loty, zaś niektóre kraje odmawiają wjazdu Chińczykom.
Według doniesień z 28 stycznia część chińskiego muru oraz zakazane miasto w Pekinie zostały zamknięte dla turystów. Mowa jest również o tym, że atrakcje turystyczne w Chinach, imprezy również zostały zamknięte.
Terrakotowa armia w Chinach znajduje się Armia znajduje się w odległości 1,5 km na wschód od sarkofagu, na terenie dzisiejszej prowincji Shaanxi. Prowincja ta znajduje się mniej więcej w połowie odległości między Hubei a Pekinem. Jadąc na wycieczkę do Chin czy można liczyć teraz na odwiedzenie tej atrakcji? Prowincja Shaanxi graniczy z profincją Wuhan i na chwilę obecną zanotowano tam 240 zachorowań.
Generalnie na dzień dzisiejszy zanotowano ponad 75 000 zachorowań na świecie i ponad 2000 śmierci w wyniku koronawirusa.
Niestety epidemia nie stanowi dla biura podróży powodu, aby odwołać wycieczkę do Chin. Można dokonać tylko rezygnacji, która łączy się ze znacznymi kosztami, nawet jeśli rezygnacja odbywa się na ponad 2 miesiące przez planowanym wylotem.
Dlaczego wycieczka do Chin? Nie wiem co mnie opętało. Zawsze byłam oszczędna i rozsądna, szczególnie że nie jest to wydatek zbyt rozsądny w moim przypadku. Starość, koniec życia? Warto coś zrobić na stare lata, jeszcze coś zobaczyć, przeżyć. Do tej pory byłam na wycieczce zagranicznej jeden raz w życiu. Obracam się w środowisku, gdzie wszyscy wyjeżdżają kilka razy do roku.
Maluję amatorsko, a siedząc w domu właściwie trudno jest znaleźć temat do malarstwa. Przecież przemalowywanie zdjęcia to nie jest sztuka, tylko odtwórczość. Zamarzyły mi się ciekawsze tematy, na podstawie własnych zdjęć.
Sztuka chińska nie jest bardzo znana. Jednak współczesnie żyje tam ogromna ilość artystów. Ich prace można znaleźć w sieci i są zachwycające. Oglądając je nie mogę wyjść z podziwu i zazdrości, że sama chciałabym tak malować. Niedawno oglądałam film o ludziach zajmujących się zawodowo tworzeniem kopii dzieł Van Gogha.
W chwili obecnej jednak temat wycieczki do Chin oznacza tylko strach przed śmiercią.
Update:
Koronawirus dotarł na cały świat i tutaj zbiera swoje żniwo. Wycieczki do Chin i nie tylko, zostały odwołane z uwagi na zamknięcie granic i konieczność odbycia kwarantanny po przekroczeniu granicy.
Dla ludzie, którzy wykupili wszelkiego rodzaju wyjazdy oznaczało to masę stresu i nerwów. W lepszej sytuacji znalazły się osoby korzystające z biur podróży, które zwróciły wpłacone zaliczki. Osoby, które organizowały wyjazdy prywatnie, najczęściej niestety straciły wpłacone pieniądze.
Jedyny wniosek można wysnuć taki, aby starannie wybierać ubezpieczenie od kosztów rezygnacji. Ubezpieczenie nie jest tanie i może się okazać, że większość ryzyk (np. ciąża czy zmiana pracy) w ogóle nas nie dotyczy.
Update: luty 2021
Nasze plany wycieczkowe skończyły się jednak fatalnie. Generalnie straciłyśmy po 900 zł każda.
Równie miesiąc przed wyjazdem pośrednik wakacje.pl (czy organizator Eco Travel) zaproponował nam bezkosztową zmianę wycieczki na inną. Poprzednio próbowałyśmy negocjować taką zamianę, ale biuro wymagało obliczyło koszty takiego przeniesienia na 700 zł.
Tego samego dnia dogadałyśmy się, wybrałyśmy wycieczkę na Kretę w październiku i szybko przeprowadziłyśmy zamianę. Czasem trzeba szybko działać, ale nie zawsze. Warto czasami przeczekać i nie ulegać presji. W przypadku biur podróży wymagana jest wpłata całej kwoty wycieczki na 30 dni przed wyjazdem i termin ten właśnie upływał. Bałyśmy się, że jeśli nie załatwimy tej sprawy, biuro uzna że to nasza wina i naliczy nam karę.
Sprawę załatwiałyśmy w piątek. Tymczasem już w poniedziałek wszystkie wycieczki zostały odwołane z powodu koronawirusa. Nawet jeszcze wtedy biura podróży dawało możliwość zamiany wycieczki na voucher z możliwością późniejszego wykorzystania. Ale myślałyśmy, że za 4 miesiące epidemia dawno się skończy.
Latem epidemia odpuściła i życie niemal wróciło do normy. Niestety na 2 dni przed wyjazdem otrzymałyśmy wiadomość, że mamy robić test na covid z tłumaczeniem na angielski. Zaczęłyśmy szukać, gdzie ten test zrobić (koszt ok. 500 zł). Punkty czynne do 12, zarejestrować się trzeba przez Internet. Zanim wyszukałyśmy czas minął. W rzeczywistości można było po prostu pojechać i zrobić tekst, ale nie wiedziałyśmy tego. Gdybyśmy zrobiły test następnego dnia, czyli w sobotę, nie było szansy na uzyskanie wyniku przed wyjazdem. Test z wynikiem tego samego dnia kosztował 900 zł.
Nie zdążyłyśmy zrobić testu i nie pojechałyśmy. Biur podróży nie uwzględniło tego, że zostałyśmy zawiadomione za późno. Tak, to wina rządu Grecji, który nie dał żadnego czasu, tylko nakazał robienie testów z wyprzedzaniem 2 dni. wakacje.pl nie odwołały wycieczek (inne biura podrózy odwołały wycieczki) i stwierdziły, że oni nie są służbą zdrowia i nie załatwią nam tego testu i jest to nasza wina, że nie byłyśmy w stanie tego testu zrobić. Nawiasem mówiąc, obecnie teraz już jest możliwość zrobienia testu nawet dzień przed wyjazdem.
Biuro podróży skasowało od nas po 900 zł kary, czyli zrzucają winę na klienta. Czy można było dochodzić zwrotu na drodze sądowej, nie wiem. Inne osoby, z którymi byłam w grupie, stwierdziły, że się nie da i nic nie można zrobić.