WF w komunistycznej szkole podstawowej


Zawsze marzyłam o tym aby mieć ładną, zgrabną sylwetkę i dobrą kondycję fizyczną. Niestety, niby figurę mam nie najgorszą ale z kondycją jest marnie. Przy tym nie lubię ćwiczyć, nie lubię sportów.
Jako dziecko padłam ofiarą „nie biegaj bo się przewrócisz” i komunistycznej szkoły podstawowej, gdzie przygotowywano nas do roli wysportowanych robotników. Jak często podkreślała nasza wychowawczyni: „państwo ludowe nie potrzebuje inteligencji lecz klasy robotniczej”.
WF w szkole podstawowej był dla mnie koszmarem. Co najgorsze wydawało mi się, że dla wszystkich innych dzieci jest to najprzyjemniejsza lekcja. Dopiero w późniejszym wieku, gdy pogadałam z dorosłymi kobietami, większość z nich przyznała mi się, że też nienawidziły lekcji WFu.
Przede wszystkim te okropne stroje: biała koszulka i okropne czarne majty, które musiałyśmy nosić. Nie sposób w tym wyglądać łanie, a poza tym widać każdy mankament sylwetki. W tym wieku ma się takie kompleksy, że każdej dziewczynce wydaje się, że jest brzydka i za gruba. Ja miałam straszne kompleksy, szczególnie że byłam jedną z najwyższych i najmocniej zbudowanych dziewczyn w klasie. Dopiero po latach, gdy obejrzałam swoje zdjęcia z kolonii (miałam 14 lat), zobaczyłam, że byłam szczupłą i zgrabną dziewczynką. A mi się wydawało że jestem jakimś grubasem. Pamiętam, że marzeniem był pretekst pozwalający ćwiczyć na WFie w długich dresach, które ukrywałyby nogi. Ale oczywiście skąd wziąć taki pretekst?
W ostatniej grupie przedszkola zostałam uwikłana w konflikt ze zgraną paczką dziewczyn. Rodzina wywierała na mnie nacisk, żeby się z nimi kolegować. Niestety grupka ta widziała to inaczej i żebym się odczepiła wykręciły mi pare numerów. Jednym z nich było rozpuszczenie plotki: „Małgosia nie umie szybko biegać”. Miałam w tym momencie przechlapane… a na WFie byłam zawszę obwiniana o przegraną w jakiejś grze.
Kolejnym problemem były trudne ćwiczenia. Chciano pewnie wyłowić sportowe talenty i na WFie ćwiczyłyśmy np. skoki przez kozła (o mało sobie wtedy ręki nie złamałam), chodzenie po równoważni, skoki przez skrzynię, itp. i oczywiście przewroty. Nie wiem dlaczego ale gdy moje nogi tracą kontakt z ziemią, a ciało leci nie wiadomo gdzie, napawa mnie przerażeniem. Kolejni nauczyciele WFu uznali za swój punkt honoru nauczyć mnie (i inne łamagi) przewrotów. Na prawie każdej lekcji, łamagi były brane na bok i do upadłego ćwiczyły przewroty. Jakoś je robiłam i nic mi się nie stało ale nienawidziłam tego i lęk przed tym ćwiczeniem nigdy nie ustał.
Jak mogło się biedne dziecko przed tym bronić!!!! Najprościej – zapominając kostiumu. Bez kostiumu nie można ćwiczyć więc notorycznie zapominałam kostiumu i miałam spokój.


4 odpowiedzi na “WF w komunistycznej szkole podstawowej”

  1. Można narzekać na tzw komunistyczny WF, ale obecnie dzieci w ogóle nie maja WF. W szkole mojego syna (II klasa szkoły podstawowej) WF to po prostu wyjscie na dwór z Pania wychowawczynią, która nie ma dla nich żadnego programu. O sali gimastycznej można zapomnieć. Ja też nie lubiłam biegać (zawsze brała mnie kolka), piłki ręcznej (nie cierpiałam tego popychania i drapania, żeby rywalizować o marchewkę), siatkówki (od odbicia piłki miałam okreopne siniaki na rękach), na koszykówce piłka wybiła mi palec a Wuefistka zignorowała mój problem – dopiero po południu szłam z mamą na pogotowie. Jednak z perspektywy czasu uważam, że w szkole musi byc zagwarantowana i wyegzekwowana forma ruchu inaczej wyrośnie nam pokolenie łamag.

    • Jeśli kogoś stać to na pewno.

      Wiadomo jak wygląda służba zdrowia w Polsce. Kiedyś chciałam się zapisać na masaże to musiałam ustawić się w kolejce o 5 rano. Potem się dowiedziałam, że są miejsca gdzie można się normalnie zapisać. Niemniej jednak zapisałam się na masaże i okazało się, że masaż nie wykonuje człowiek, który masuje, jak się spodziewałam. Masaż wykonuje fotel masujący.

Skomentuj Lukrecja Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *