Wegetarianizm i diety


Obu rękami podpisuję się pod zdaniem, że zwierzęta to nasi bracia mniejsi i nie powinno się ich jeść. Ale nie udało mi się nigdy wymyślić diety wegetariańskiej dla mnie – bo co np. wziąć do pracy na kanapkę???
Serki w moim przypadku odpadają bo ze powodu migreny muszę unikać: serów żółtych, czekolady, czerwonego wina i paru innych rzeczy.
Na jednej z prelekcji na temat zdrowego żywienia słyszałam pogląd, że serki wcale nie są takie zdrowe i że mięso jest zdrowsze.

Innymi słowy w moim przypadku to jest: jak najmniej mięsa i jak najwięcej warzyw – to musi wystarczyć.

Kiedyś zraziłam się do wegetarianizmu gdy usłyszałam przepisy np. na wegetariańskie mięso i wegetariańskie mleko.
Wegetariańskie mleko to zmielone pestki ze słonecznika – nigdy nie próbowałam, tylko słyszałam o czymś takim.
Zaś wegetariańskie mięso robi się z mąki ale już nie pamiętam technologii.

Cała ta idea wydaje mi się kompletnie bzdurna i jakby zaprzeczanie samemu sobie: „jestem wegetarianką ale tak cierpię z tego powodu, że muszę sobie wymyślać produkty zastępcze”!.
Jest to stawianie wegetarian w pozycji cierpiętników lub bohaterów, którzy na co dzień muszą odmawiać sobie tych cudownych produktów
jakimi są mięso i mleko.

Jeśli ma się konsekwentnie stosować jakąś dietę lub zasady żywienia to trzeba do tego podchodzić z sercem i
szukać pozytywów.

Diety nie można stosować przez jakiś czas a potem wracać do starych przyzwyczajeń to powstaje efekt jo jo.
Trzeba te zasady na zawsze wprowadzić w życie. Ludzie dlatego, że nie są wstanie wytrzymać na dłużej tych diet,
że wydają się one jak pasmo cierpień – jakiś czas można pocierpieć dla zdrowia ale nie już do końca życia.

Dlatego uważam, że najlepiej zastosować zasadę klin klinem – wyprzeć produkty, które nam szkodzą przez inne,
korzystne ale też smaczne. Przecież kuchnia ma miliony przepisów, produktów i zawsze można znaleźć coś fajnego.

Jeśli np. lekarz nam zabroni pić herbaty z cukrem to nie należy cierpieć i ciągle myśleć „kiedy to się skończy”
tylko wymyślić sobie substytut. Ale nie taki, który będzie przypominał zakazany produkt ale będzie tylko namiastką
i też spowoduje cierpienia. Ale coś zupełnie innego. Też napój ale jakiś, który lubimy, super smaczny.
Nawet drogi ale super dobry, który pomoże zupełnie zapomnieć o herbacie z cukrem. Po jakimś czasie w ogóle przestanie to być problemem a stanie się normalnym życiem.

Używam naczyń Tupperware ale nie zamierzam ich reklamować. Nie jestem konsultantką tupperware i
sprzedaje produktów tej firmy. Używam ich bo są dobre i ułatwiają gotowanie.


3 odpowiedzi na “Wegetarianizm i diety”

  1. Wegetarianizm to najprostsza rzecz jaką mi się udało w swoim życiu zrealizować.Przejście na ta dietę jest bardzo proste i daje wiele dobrego dla organizmu.U mnie np,zniknęły migreny i wiele innych dolegliwości.Po co wymyślać jakieś produkty zastępcze,o wiele prościej jest jeść wszystko wykluczając tylko mięso i jego pochodne i wszystkie produkty pochodzące od zabitych zwierząt.Zwiększyć ilość warzyw i owoców i wzbogacić dietę o różne ziarna.Ponad 10 lat nie jem mięsa i nigdy jeszcze nie odczułam że coś mi brakuje,wręcz odwrotnie-jest dla mnie nie jadalne.

    • Ja usiłuje przejść na wegetarianizm od jakiegoś czasu. Ostatnio poważnie myślę o tym po przeczytaniu książki Wyzwolenie zwierząt.
      Tak na prawdę od dawna jem bardzo mało mięsa. W zasadzie przez większość dni go w ogóle nie jem. Niestety nie pomogło mi to na migreny, które są zmorą mojego życia.
      Najgorzej mam problem co wziąć do pracy. Łatwo zrobić prosty i smaczny obiad wegetariański.
      Cały czas myślę nad jakimś rozwiązaniem na drugie śniadanie do pracy.
      Serki odpadają bo nie lubię. Ser żółty odpada bo migreny. Ja też ograniczam pieczywo więc bułka z serkiem odpada.
      Opycham się drożdżówkami ale to raczej nie zbyt dobre.

      Jak ktoś ma pomysł na wegetariańską przekąskę do pracy to niech napisze.

  2. Przygotować sałatkę jarzynową francuską.
    Może być inna.
    Przygotować czyste liście sałaty, wysuszyć je delikatnie ściereczką tak, aby nie popękały.
    Nabierać łyżeczką porcje sałatki, nakładać na część lub cały liść (zależnie od jego wielkości. Na wierzch posypać siekaną pietruszką, koperkiem, siekaną rukolą, szczypiorkiem lub jeszcze czymś innym. Może mielonymi orzechami? Zawinąć liść dokładnie. Podobnie zrobić z pozostałymi paczuszkami. Umieścić w jakimś sprytnym pudełeczku. W pracy wyciągać paczuszki i w całości (bo małe) wkładać do ust. Pożywne, smaczne (ja uwielbiam sałatki, zwłaszcza własnej roboty, bo wkładam – co lubię) i zdrowe. Do sałatki można dodać (nigdy tego nie robiłam, ale czemu nie?) wyłuskane nasionka słonecznika (białko).

    Jeszcze deser: pasta z mielonych orzechów z bananami. Można dodać coś kwaśnego. Jeszcze czegoś takiego nie jadłam. Wymyśliłam na poczekaniu ale ślinka mi leci :-).

    Do Admina: tak, pomysł z drożdżówkami nie jest najcennieszy.

Skomentuj Ania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *