Zapisałam się na warsztaty ceramiki. Chciałam spróbować i zobaczyć czy to mi się spodoba.
Początkowo miałam wątpliwości bo jakoś nigdy nie zajmowałam się formą przestrzenną. O ile pamiętam nawet nie bardzo entuzjazmowałam się lepieniem z plasteliny w dzieciństwie. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić co mogłabym ulepić z gliny czy zrobić.
W końcu poszłam na zajęcia spóźniona 20 minut. Dostałam trochę gliny i miałam ulepić pieska. Szybko bo glina jest innym materiałem niż plastelina i trzeba lepić szybko bo twardnieje. Nie można też dolepiać fragmentów gdyż mogą one odpaść w czasie wypalania.
Tworzenie formy w 3 wymiarach nie jest wcale łatwe. Pierwszy piesek z gliny wyszedł raczej koszmarnie. Drugi miał być leżący i wyszedł dużo lepiej. Co dziwne nie mogłam sobie uzmysłowić szczegółów anatomicznych psa choć zwierzę to widzi się na codzień.
Ale spodobało mi się to i zamierzam chodzić. Jeszcze przez miesiąc bo zajęcia trwają tylko w roku szkolnym. Co będzie na jesieni, zobaczę. Mam nadzieję, że te zajęcia będą i że będzie je prowadził ten sam sympatyczny instruktor.
Chciałabym po prostu przekonać się czy mam talent do formy przestrzennej.
Ktoś mnie zapytał, po co właściwie chcę się tym zajmować. I po co biorę sobie kolejne zajęcia na głowę.
Po to żeby robić coś fajnego, coś przyjemnego. Wbrew pozorom człowiek nie żyje po to żeby tyrać. Ważne jest aby uprzyjemniać sobie życie i znajdować rzeczy, które sprawiają przyjemność.
W moim przypadku trochę problemem jest to, że nie umiem się skupić na jednym i za często przeskakuję z kwiatka na kwiatek.
Bardzo ważne jest też życie tu i teraz. Wbrew pozorom jest to niezwykle trudne zadanie bo ciągle myślimy o przeszłości i przyszłości. Tego typu zajęcia, im trudniejsze tym lepiej, a najlepiej takie gdzie się czegoś uczę, odrywają od kieratu codzienności i zmuszają na skupieniu się na tu i teraz. Lepiąc jakąś miseczkę czy figurkę z gliny, albo rysując skupiam się na tym co robię. A więc ma to też znaczenia terapeutyczne, uspokajające i zwalczające stresy.