Śliwa wiśniowa – powidła


Właściwie co to za owoc? Czerwona mirabelka czy śliwa wiśniowa? Drzewa te i owoce są bardzo podobne i nie jestem pewna czy to co użyłam do zrobienia powideł to mirabelka czy ałycza. Owoce te różnią się tym, że pestki czerwonej mirabelki odchodzą od miąższu, a ałyczy nie. Oznacza to, że moje owoce to ałycza czyli śliwa wiśniowa.

Śliwa wiśniowa jest rośliną dobrze rosnącą w naszym klimacie, łatwą w uprawie i mrozoodporną. Odpowiednio przycinana sprawdza się jako formowany żywopłot. Wiosną pięknie kwitnie, zaś jej owoce można używać od przetworów. Jeśli jednak nie zamierzamy robić przetworów, warto pamiętać, że owoce będą spadać i brudzić posesję i trzeba je sprzątać.

Owoce są bardzo smaczne. Nie odchodzą od pestki. Miąższ nie jest soczysty ale też nie jest cierpki. Jest taki może odrobinę kartoflany, ale to nie umniejsza jego walorów smakowych. Postanowiłam je uzbierać i zrobić konfitury.

Wyparzanie słoików

Postanowiłam wyparzyć słoiki w najprostszy sposób – w piekarniku. Umyte słoiki wstawiłam do piekarnika i podgrzewałam 30 minut w temperaturze 100 stopni. Oczywiście bez nakrętek. Nakrętki gotowałam w gorącej wodzie 10 minut.

Smażenie powideł z ałyczy

Śliwkę umytą po prostu wrzuciłam do garnka. O drylowaniu w tym przypadku raczej nie ma mowy bo pestka nie odchodzi. Na dno wlałam trochę wody. Po zagotowaniu się przykręciłam ogień i smażyłam około 3 godzin na małym ogniu. Praktycznie od razu śliwki zaczynają się rozpadać i trzeba ręcznie wyławiać pestki. Powidła należy cały czas mieszać aby się nie przypaliły jednocześnie wyławiając pestki.

Drugiego i trzeciego dnia powtórzyłam smażenie 3 – 4 godziny i wyławianie pestek. Na pewno nie udało mi się wyłowić wszystkich. Może się zdarzyć, że jakieś pestki zostały ale liczmy, że zęba sobie na nich nie złamię.

Cukier

Jako maniaczka zdrowej żywności życia oczywiście cukru nie dodałam. W moim przypadku to raczej konieczność bo od dziecka walczę z nadwagą.

Dodałam ksylitol i trochę cynamonu. Okazało się jednak, że zdecydowanie za mało. Powidła wyszły okropnie kwaśne. Dlatego na przyszłość trzeba jednak dodać po prostu cukier lub odżałować na wiecej ksylitolu.

Pasteryzacja

Powidła przełożyłam do wyparzonych słoików i odwróciłam je do góry dnem i zostawiłam do wyschnięcia. Następnego dnia podokręcałam zakrętki i pasteryzowałam w piekarniku (40 minut w temperaturze 100 stopni).


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *