świetna powieść, której akcja toczy się w 12 wieku (te same czasy co cykl Mnich Elis Peters). Cały czas trzyma w napięciu, czyta się świetnie. To powieść o walce dobra ze złem, dająca nadzieję, bo dobrzy ludzie zawsze zwyciężają, mimo spadających na nich nieszczęść podnoszą się, zaczynają wszystko od nowa i żyją i w rezultacie są szczęśliwi. A ci źli czerpią krótkotrwałą satysfakcję w chwili zemsty, ale nawet nie zdają sobie sprawę, że niszczą swoje życie, nie osiągają niczego, marnują czas uprzykrzając życie innym i w rezultacie przegrywają wszystko. O ironio tacy ludzie zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy i wydaje im się, że złość i agresja dają im poczucie szczęścia.
Bohaterowie powieści to ludzie dobrzy, ciepli, życzliwi, którym wrogowie rzucają kłody pod nogi. Książkę bardzo dobrze się czyta. To powieść, która podnosi na duchu i daje siłę do pokonywania przeciwności życia.
Powieść świetnie przedstawia realia życia w tamtym okresie. Zastanawia tylko opis podróży kobiety z dzieckiem przez całą niemal Europę. Nawet dziś trudne jest odnalezienie człowieka, który wyjechał nie pozostawiając adresu. Można obdzwonić wszystkie hotele i wypytać się, obdzwonić firmy i pytać czy taki człowiek się tam nie zatrudnił. Wtedy właściwie można było tylko pytać ludzi, czy ktoś kogoś takiego nie widział. Może nawet poszukiwania były łatwiejsze bo miasta były mniejsze i obcy zwracał na siebie uwagę, zajazdów też było mniej i mniej możliwości zatrudnienia dla ludzi określonego zawodu. Nadal jednak zastanawia fakt czy kobieta z niemowlęciem mogła tak po prostu podróżować przez pół Europy.