Zawsze się mówi, że najlepiej wyjechać do danego kraju. Wtedy najłatwiej nauczyć się języka. Ale w praktyce są ludzie, którzy latami siedzą za granicą i języka się nie nauczyli. Bo jakoś im się nie chce. Wokół sami Polacy więc nawet motywacji nie ma.
Kurs nie jest też dobrym rozwiązaniem, chyba że grupy są małe. Ale nawet w małej grupie mamy okazję odezwać się raz na miesiąc. Do tego dochodzi obawa przed zrobieniem błędu, ośmieszeniem się. Jeśli ktoś jest nieśmiały i w ogóle ma problem z mówieniem publicznie, ma jeszcze większy problem.
W ogóle dobrze jest zdać sobie sprawę, że cudzoziemcy wcale nie mówią gramatycznie i bez błędów. To, że języka ojczysty zna się od dziecka, wcale nie znaczy, że nie robi się błędów. Dlatego należy mówić jak najwięcej i nie przejmować się błędami.
W angielskim najczęściej odstrasza ilość czasów, idiomy itp. Przynajmniej gdy ja zaczynałam uczyć się angielskiego w szkole, nauczyciel zamiast motywować pozytywnie, odstraszał twierdząc, że trzeba się nauczyć kilkunastu czasów. W polskim są niby tylko 3 czasy, więc kilkanaście czasów wydaje się czymś dziwacznym i trudnym do zrozumienia.
Tak naprawdę wcale nie trzeba się tych wszystkich czasów uczyć – przynajmniej nie na początku. Aby się porozumieć czy przeczytać gazetę wystarczy w zupełności czas teraźniejszy, przeszły i przyszły oraz ich formy dokonane i niedokonane. Chcąc się porozumieć z obcokrajowcem nie będziemy przecież tworzyć literatury pięknej czy poezji. Czasy można wyszlifować później, na poziomie zaawansowanym. Chociaż i tak nie będziemy ich często używać.
Najtrudniej jest nauczyć się mówić w obcym języku bo najrzadziej mamy okazję mówić.
Moje wypróbowane metody:
- książeczka Shaggy dog English – zawierająca humorystyczne historyjki i do tego ćwiczenia do powtarzanie. Ćwiczenia polegały na tym aby powtórzyć to samo zdanie wiele razy podstawiając inne zakończenia. Aby nie było to nudne, wymyśliłam sobie rodzaj rywalizacje ze sobą – aby wypowiedzieć dane zdanie płynnie. Anglicy jakby mówią bez przerw między słowami. Próbowanie wypowiadania zdań jednym ciągiem, bez przerw jest całkiem zabawne.
- pisanie – niby to nie to samo a jednak uczy mówienia, gdyż wypowiadamy zdania w myślach, czyli jakby mówimy. Ja kiedyś korespondowałam i niesamowicie poprawiło to moją zdolność mówienia po angielsku. Teraz jest dużo więcej możliwości. Można korespondować emailem, pisać na forach, korzystać z chatow, pisać na serwisach społecznościowych. Lepiej rozmawiać z kimś na czacie (pisząc krótkie teksty), niż pisać np. artykuły na blogach. Lepiej zacząć od krótkich tekstów.
- fajnie też jest sobie podśpiewywać – można znaleźć w necie teksty ulubionych piosenek, nauczyć się ich na pamięć i podśpiewywać sobie.To prawie to samo co mówienie.