Jak mi idzie w tzw. ebiznesie?


Właściwie w ogóle mi nie idzie, to znaczy zrezygnowałam z dalszego zajmowania się tym i też nie mam  o czym pisać na tym blogu.

Jeszcze rok temu było zatrzęsienie szkoleń i webinarów. Teraz praktycznie nie ma nic. Mało kto robi szkolenia internetowe. Prawdopodobnie przestały się sprzedawać. Moje kursy internetowe nadal wiszą gdzieś na serwisach szkoleniowych ale zbieram się, żeby je wrzucić na Youtuba. Zbieram się bo nawet nie wiem czy nie szkoda czasu żeby się tym w ogóle zajmować.

Co i raz pojawiają się nowe mlmy i głosy jak to można zarobić na programach partnerskich.

Tak jak w mlm 95% ludzi w ogolę nie zarabia na pp. PP są po to, żeby rzesza ludzi generowała ruch i wykonywała za darmo pozycjonowanie. ponadto 95% partnerów nigdy nie wypłaci swojej prowizji bo jest tak mała że nie osiąga pułapu do wypłaty. Dlatego właścicielom pp nie zależy żeby szkolić partnerów. wiem, bo starałam się uzyskać (bezskutecznie) poradę u osób będących koordynatorami pp. Zostałam potraktowana totalnie z góry. Nikomu nie zależy żeby ktoś „zarabiał”.
Nieliczna grupa, która naprawdę zarabia na pp, to są ludzie którzy zapieprzają godzinami, wstawiają linki, piszą artykuły, wysyłają maile. Gadanie „załóż bloga i wstaw reklamy” to jest ściema. Pamiętam jak jeden ze znanych marketerów, mówię tu o samym szczycie, pochwalił się że osiąga 200zł miesięcznie w znanym pp nic nie robiąc. No to sobie wyobraź ile ty zarobisz nie będąc znanym guru, nawet coś tam robiąc.
Nic to nie daje. Chyba że to jest blog o finansach, handlu nieruchomościami lub seksie. Bo to wymaga gigantycznej oglądalności.
Oczywiście nie zarabiasz na pp to twoja wina, bo twój blog jest kiepski, za mało pracujesz, czy coś tam. Kij się zawsze znajdzie.
Zwykły blog, nawet o odchudzaniu, NIGDY nie osiągnie tak dużej odwiedzalności, żeby zarabiać na pp.

Jest kryzys, wszytko drożeje, jest coraz gorzej i każdy chciałby się jakoś poratować. Stąd ludzie idą na lep obietnic łatwego zarabiania przez Internet. Wmawia się, że to jest łatwe.

Ale to już chyba każdy wie. Fala entuzjazmu opadła już całkowicie.

Ostatnio nawiedziłam webinar GVO, tzw. akademię ebiznesu. Webinary odbywają się w sobotę, więc nie każdy moze uczestniczyć. Ja najczęściej jadę ze znajomymi za miasto. Dlugi czas nie oglądałam tych webinarow i trochę żałowałam że tracę tyle „wartościowej wiedzy”. W ostatnią sobotę włączyłam i co usłyszałam… reklamę systemu, opis jego wspaniałych funkcjonalności i całą litanię szumnych obietnic jakie to korzyści zyska ten kto się zarejestruje. Najlepiej mi się podobają argumenty, że jak podpiszesz 1000 ludzi to będziesz zarabiać 5% od ich zarobków. Nie to akurat nie gvo, to inny mlm do którego mnie namawiał znajomy. Argument nie do przebicia – zapisz 1000 ludzi to dopiero będą zarobki. Jeszcze lepiej mi się podoba argument: „na pewno się ktoś trafi”.  Biznes plan pod tytulem „Czekanie na cud”.

Webinary GVO to po prostu spotkanie dla nowych ludzi, którzy mogą dowiedzieć sie co to jest. Ja już to wiem, czyli dla mnie strata czasu. Jeszcze nie podjełam decyzji czy wycofać się z gvo.

 


18 odpowiedzi na “Jak mi idzie w tzw. ebiznesie?”

  1. Strasznie negatywny wydźwięk tego wpisu? Czy tak faktycznie miało to zabrzmieć?
    Na MLM-ach nie kończy się zarabianie w Internecie przecież.
    Podejdź do sprawy w ten sposób:
    Internet się ciągle rozwija, są coraz to nowe możliwości zarabiania, i tylko kwestią czasu, i mojej wiedzy, jest to kiedy zacznę zarabiać więcej niż grosze.
    My tak wyszliśmy, i teraz żyjemy z zarabiania w Internecie, i poprzez Internet. Głowa do góry. pamiętaj, że 90% jest tych, co się zniechęcają. Pozostałe 10% zarabia, bo było konsekwentnych w swoim działaniu.
    powodzenia
    PS. Z chęcia odwiedzę Twojego bloga jeszcze nie raz, aby zobaczyć jak Ci idzie, i poczytać coś ciekawego.

    • Nie jestem osobą, która dopiero zaczęła, zrobiła sobie jednego bloga i biadoli że nic z tego nie wynika.
      O ile pamiętam, to zaczęłam działać w sieci wtedy gdy był tzw. krach dotkomów, czyli ponad 10 lat temu. Ale oczywiście wtedy robiłam różne strony www dla przyjemności. Nie przyszło mi wtedy do głowy żeby zarabiać prze Internet, tylko zwyczajnie szukałam pracy. Mam pracę związaną z Internetem od ponad 10 lat. Praca całkiem fajna. Mam jednak dość stawki niższej niż sprzątaczka i postanowiłam coś z tym zrobić. Było to 3 lata temu.
      Przez te 3 lata zorganizowałam się tak, że pare godzin dziennie mogłam przeznaczyć na zdobywanie wiedzy. Wiedzę zdobyłam, a i owszem. Akurat to lubię, bo uwielbiam zajmować się budowaniem blogów, pisaniem tekstów, tworzeniem motywów dla WP i joomli. W ogóle te zagadnienia techniczne są moją pasją. Powinnam się lepiej nauczyc php. Ale właściwie po co? Dla przyjemności, dla zabawy. Dla przyjemności wolę seriale oglądac.
      Wiem, że popełniłam błąd bo dałam sie nabrać na zapowiedzi o zarabianiu na mlm, programach partnerskich, ebookach, infoproduktach, listach mailingowych. Jest to ściema i bzdura dla naiwnych. Wiem bo wypróbowałam wszystkie te opcje.
      Wiem, że Internet się rozwija. Tyle że niektórzy znajdują możliwości zarabiania a inni nie.

      Co konsekwencji w działaniu to zachodzi pytanie czy jest to zniechęcenie czy nie powtarzanie błędów. Mowi się, że nie można oczekiwać efektów robiąc ciągle to samo. Czyli jeśli coś nie przynosi rezultatów, należy to zmienić, a może przestać to robić.
      Po 3 latach szarpania się, efekty, które uzyskałam to masa niepotrzebnej wiedzy, tony blogów, z którymi nie wiem co zrobić i depresja.

      Zawsze są ludzie, którym się udaje. Mają wybitny talent, umiejętności interpersonalne, szczęście, czy trafili na żyłę złota.

      Co do konsekwencji to właśnie jestem na etapie zastanawiania się co dalej.
      Czy mam robić to co lubię dalej ale już tylko jako hobby? Po prostu tak dla zabicia czasu, bez popadania w depresję, że to nie ma sensu.
      Czy w ogole to zostawić i ogladać seriale, iść do parku z psem, poczytać sobie. W końcu jest masa rzeczy fajnych, które mozna robic w życiu.

      Dziś był webinar na temat sukcesu i porażki. M.in. mowa była o tym, że ludzie dążą do sukcesu z różnych powodów, nie koniecznie finansowych. Np. że chcą komus lub sobie coś udowodnić, chcą byc lepsi niż ktoś z rodziny. Dla mnie to było wyrwanie się z myślenia, że mnie już w życiu nic nie czeka. 3 lata temu uwierzyłam, że mogę coś zrobić, że mogę coś osiągnąć. Myliłam się. Za sukces uważam nie bycie gwiazdą tylko zarabianie w miarę przyzwoitych pieniedzy na tym co lubię i do czego mam talent. Tyle że w 95% ludzi tego nie osiąga, co oznacza, że mieszczę się w normie.

  2. Zarabianie na PP na pewno nie jest łatwe, ale nie załamuj się trzeba cierpliwości. Mi się wydaje, że tego wszystkiego jest co raz więcej. Choćby jutro rusza zapis na szkolenie Adriana Kołodzieja i liczę na dobry zarobek bo Adrian zaoferował bardzo dobre warunki współpracy.

    • Zastanawiam się ile lat trzeba tej cierpliwości. Nie wystarczy czekać na efekt. To jest praca, która wymaga sporo czasu. Mam dość wykonywania pracy, która nie daje efektu.

  3. Piotr dzięki za słowa otuchy, bo Małgorzata zupełnie mnie zdołowała 🙂 Mam nadzieję Małgosiu, że nie jest tak źle, jak piszesz. Ale o tym dopiero mam zamiar się przekonać. Jestem zdystansowana, nie popadam w euforię, gdy odkryję jakiś nowy dla mnie oczywiście sposób na zarabianie pieniędzy w necie. Ale jestem też zdeterminowana i mam nadzieję, że tej determinacji na trochę mi starczy.

    • Życzę powodzenia!
      Doba ma tylko 24 godziny i trzeba jakoś wybrać na co poświęcić czas. Warto inwestować czas w coś co ma większe szanse sukcesu niż 5%.
      Spośród moich znajomych nikt niczego nie uzyskał.
      Ludzie obwiniają się, że:
      – nie mają nastawiania
      – brak im motywacji
      – brak pozytywnego myślenia
      – oglądają seriale zamiast się rozwijać
      – za mało pracują, nie umieją, są nie dość dobrzy
      Żadne nastawienie, pozytywne myślenie, wizualizacja nie pomogą w dziedzinie gdzie szansa na powodzenie wynosi 5%.

  4. Tylko 5% ? Podcinasz mi skrzydła 🙂 A i tak jestem wystarczająco podłamana postępami na mojej drodze do sukcesu w e-biznesie. Wiem już, że łatwo nie jest, że trzeba pracy i konsekwencji. Ale na samiuteńkim początku nie wiedziałam, że będzie tak trudno. Jak już wcześniej napisałam: jestem zdeterminowana, ale nie wiem na jak długo mi tej determinacji wystarczy. Bo po iluś tam tygodniach wytężonej pracy przydałby się jakiś choćby malutki sukcesik. A tu niewiele… Czy jest ze mnie taka „guła gułowata”, która nic nie potrafi? Tak o sobie coraz częściej myślę. Otuchy mi potrzeba!!! A tu kubeł zimnej wody 🙂 Ale i za ten kubeł dzięki. Przydał się 🙂

  5. Niestety ja się też tak czuję. Ale to nie chodzi o to że obie nic nie potrafimy.
    Sprzedaż to najtrudniejsza praca jaka może być.
    Wyobraź sobie siebie w roli akwizytora, który chodzi po domach.
    Większość ludzi za żadne skarby nie chciałaby tego robić.
    Tzw. ebiznes czy mlm przez Internet to taka sama akwizycja jak każda inna tylko przez Internet. I to jest cała tajemnica.
    Żadna praca i konsekwencja tu nie pomoże. Wystarczy się zastanowić czy dobrze czujesz się w pracy akwizytora.

  6. Większość z nas uwielbia kupować, ale sprzedawać już niekoniecznie. A akwizycja to chyba najtrudniejsza forma sprzedaży. Ta w internecie może mniej bolesna, bo mniej boli brak odpowiedzi na e-maile’a, niż zatrzaśnięcie drzwi przed nosem 🙂 Nie, nie chcę być akwizytorem. W realu nigdy dobrze się w takiej roli nie czułam. Dlatego wciąż szukam, choć po drodze próbuję rożnych sposobów. Może tą drogą znajdę coś na miarę moich skromnych możliwości i mniej skromnych potrzeb 🙂 Pewnie byłoby to prostsze, gdybym była specjalistą w jakiejś dziedzinie. Ale podobnie, jak Ty, na swojej drodze zawodowej nabyłam mnóstwo umiejętności, ale nie zrobiłam „specjalizacji”. Ot, taki problem… i dlatego błądze w tym ogromnym necie w poszukiwaniu miejsca dla siebie 🙂

  7. Odnoszę wrażenie, że cały ten boom ebiznesu, który miał miejsce przez ostatnie 3 lata dotyczył sprzedawania kursów i programów partnerskich. Namawiało się ludzi aby kupili kurs a będą zarabiać.
    Oczywiście sie to nie sprawdziło. W tej chwili to wszystko padło. Od pół roku przynajmniej nic sie nie dzieje – nie ma webinarów, nie ma reklamowania kursów które cudownie przyniosą góry złota, kursów wizualizacji spod znaku Sekret, które mają tak zmienić sposób myślenia, że przyniosą góry złota.
    Wszystko to jest żerowanie na ludziach, którzy chcą sie przekwalifikować i zacząć robic coś nowego. Najłatwiej jest uczyć początkujących, a potem wmawiać im, że nie udało się bo nic nie robią, bo nie wprowadzają wiedzy w życie.

    Sama się zastanawiam jak znaleźć miejsce dla siebie w necie. Może sklep internetowy. jakieś 2 lata temu Paweł Krzyworączka twierdził, że sklep to najgorszy biznes, trudny, nie da sie zarobić. Teraz zmienił zdanie i sam zakłada sklepy.

  8. Gorzkie słowa i twarda ocena. A ja tu dziś wpadłam, żeby się po babsku wyżalić, bo nic nie idzie. Nie widać nawet światełka w tunelu. Pewnie szukania dochodu w necie nie zostawię, przynajmniej nie od razu, bo za dużo czasu i pracy w to włożyłam, ale muszę zresetować swoje myślenie na ten temat 🙂 Inaczej do tego podejść? Sama nie wiem…
    Myśl o sklepie też mi przebiegła przez głowę. Ale sklep w necie to to samo co w realu. Trzeba mieć żyłkę do handlu i chyba, jak zawsze odrobinę szczęścia. No, może rynek w wirtualu większy, ale konkurencja też spora. Pytanie podstawowe: jeżeli sklep to z czym? I drugie: jak zacząć, żeby nie położyć się od razu na wejściu? Decyzja musi być przemyślana.

  9. Chciałem dwa słówka co do Pawła Krzyworączki. Słucham / słuchałem szkoleń prowadzonych przez Pawła chyba od samego początku. I chciałbym sprostować nieco opinię koleżanki Małgorzaty. Otóż owszem Paweł zawsze mówił, że sklep internetowy jest e-biznesem trudnym, ale nie niemożliwym. Podawał przykłady produktów, których sprzedaż jest na granicy rentowności. Nie mówił jednak, ze w ogóle nie warto brać się za sprzedaż w Internecie.
    Teraz rzeczywiście prowadzimy sklep internetowy ( nawet dwa), ale na razie ciągle mamy „pod górkę”. Walczymy z przeciwnościami tego biznesu, z nadzieją na lepsze jutro.Jak może niektórzy wiedzą – sprzedajemy tablety, co wcale nie jest – jak by się niektórym wydawała- taką żyłą złota. Chociaż akurat zrobiliśmy biznes plan i podjęliśmy decyzję, ze to powinno wypalić.

  10. O ile sobie przypominam Paweł Krzyworączka jakieś 2 lata temu odradzał sklep internetowy, szczególnie początkującym. Ale to bylo ponad 2 lata temu, co by znaczyło że sytuacja się zmieniła, skoro pan Paweł zmienił zdanie. Czy to znaczy że teraz są lepsze warunki na zakładanie sklepów internetowych?

  11. Cześć,
    łatwo się radzi komuś kto zaczyna 🙂
    A ja właśnie zaczynam i jestem potencjalnym niezłym kąskiem dla ebiznesowych guru i mlm-owych mentorów. Ja mam entuzjazm, ale nie mam złudzeń.
    A widzę, że Ty nie masz entuzjazmu i złudzeń. Ale masz dużo więcej.

    Masz 3 lata róznych doświadczeń i wiedzę, którą chciałoby mieć 100% tych którzy zaczynają.
    Kurcze, otrzep się z tego pesymistycznego kurzu i działaj.
    Trzymaj się.

    • Wracając do sławetnego Edisona to wyobrazam sobie, że on notował sobie jakie odczynniki chemiczne użył i wiedział, że te nie działają i ma zastosować inną kombinację. A cały ten ebiznes to nie jest żadna nauka ścisła, ani matematyka, ani chemia. Tu nawet nie wiadomo co robię źle i co można zrobić innego. Jak mówią „nie sposób osiągnąć lepsze rezultaty robiąc ciągle to samo”. Ale co można jeszcze zrobić? Może po prostu nic?

      Ostatnio próbuję zgłębić pewien temat. Najprościej byłoby po prostu kupić kurs. Problem w tym, że kursy są tylko dla początkujących (w sumie to zrozumiałe, kurs dla zaawansowanych trudno zrobić, tworzy się sobie konkurencje, naraza na krytykę i jest mało klientów). Tak jest z tymi wszystkimi guru – oferują wiedzę tylko jak zacząć i nic więcej. W pewnym momencie po prostu nie wiadomo co dalej, dlaczego nic nie działa. Można pytać o porady róznych ludzi, którym się ponoc udało, i uzyskać porady żeby poprawic bloga (sprawdziłam, nie działa) albo sobie „przemyśleć i zastanowić się”.

      Postanowiłam raczej robić coś ciekawego. Jeśli efekty (finansowe oczywiście) nie będą zadowalające to przynajmniej będę robic coś co lubie.

      • Zaczynającym radzę zastanowić się – naprawdę – czy lubisz akwizycję. Pukanie do obcych ludzi i oferowanie tego czego nie koniecznie potrzebują i wmawianie im, że potrzebują. W sieci fizycznie nie pukamy do prawdziwych drzwi a prócz tego wszystko jest tak samo.

  12. Skoro nie zarabiasz i pomysły na pisanie postów się wyczerpały to nie rozumiem po ci ten blog? Lepiej oddaj go mnie, a ja zrobię z niego pożytek.

    • Ciekawa propozycja.
      Po co mi ten blog? Po co go kasować?
      Nie tyle pomysły się wyczerpały co temat. Ebiznes jak był rozumiany przez róznych guru ostatnich 3 lat, umarł. Nikt już nie wierzy, że można łatwo zarobić w sieci na mlmach, pp, kursach itp. Nie, wierzą! Ciągle słyszę od znajomych o nowym „systemie” na którym „na pewno” zarobią. Myślą pozytywnie, wierzą i wizualizują o mieszkaniach, które kupią dzieciom i zapisują się do kolejnego systemu.

      Kiedyś umieszczałam na tym blogu notatki ze wszystkich szkoleń i webinarów bo myślałam że to może być przydatne i zdobędzie czytelników. Ale nie, tak się nie stało. Komentarze pojawiły się dopiero jak zaczęłam jęczeć i narzekać.

      Po co ci blog, który nie zarabia i nikt go nie czyta? Zrób własny lepszy. Skoro umiesz zarabiać na blogach to chyba prosta sprawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *