Od jakiegoś czasu słucham pana Leo na youtubie i uważam, że to co on mówi ma sens. Jeden z jego filmików poświęcony jest szczęściu w życiu. Nie chodzi tu o bycie szczęśliwym lecz o posiadanie szczęścia.
W języku polskim oba te pojęcia wyrażają się jednym słowem szczęście. W języku angielskim to dwa różne słowa: happyness i luck. Chodzi tu o szczęście versus pech.
Często myślimy o tym, że aby odnieść sukces w życiu trzeba mieć szczęście. Ci wszyscy sławni ludzie to mają szczęście. Nie bedę tu pisać o sprawach pozytywnego nastawienia. Ponoć świat jest tak zbudowany, że przyciągamy to o czym myślimy. Więc jeśli myślimy o tym co chcemy to to do nas przychodzi. To jednak nie wydaje się logiczne i nie dla każdego wydaje się wiarygodne. Bo niby dlaczego? Czy dobry Bóg spełnia nasze zachcianki tylko dlatego że tego chcemy? Raczej nie.
Nie da się ukryć, że mózg dostrzega to na czym się skupiamy. Jeśli coś zaprząta naszą uwagę to nagle okazuje się, że widzimy to wszędzie. Zaczynasz interesować się zdrową żywnością i nagle okazuje się, że wszędzie są sklepy ze zdrową żywnością. To jakby nagle świat przystosowywał się do twoich potrzeb, jakbyś go sam/a kreował. Albo te sklepy już wcześniej były ale ciebie to nie interesowało. Niemniej jednak jest to znane i sprawdzone zjawisko.
A jeśli jednak tak jest, jeśli naprawdę kreujemy rzeczywistość swoim myśleniem? Wtedy co nam szkodzi myśleć o tym co chcemy? Co nam szkodzi myśleć o sobie jako o ludziach sukcesu, ludziach bogatych, nawet jeśli logicznie rzecz biorąc tak nie jest? Boimy się rozczarowania? Boimy się, że wyjdziemy na głupich i usłyszymy potem „a nie mówiłem”? Boimy się, że naobiecujemy sobie nie wiadomo co i to się nie sprawdzi? Boimy się myśleć nielogiczne, niezgodnie z prawdą? Chcemy być uporządkowani, wiedzieć na czym stoimy i nie możemy po po prostu, mówić że coś jest białe, jeśli widzimy czarne.
Przychodzi tu na myśl przejście po desce, która leży na ziemi i przejście po desce rozpiętej nad przepaścią. W pierwszym przypadku przejdziemy z łatwością, w drugim przypadku nie. Czy jak masz przejść po desce położonej pomiędzy dwoma budynkami na dużej wysokości, możesz sobie wyobrazić, że deska leży na ziemi? Teoretycznie tak, ale boisz się, że wtedy nie docenisz niebezpieczeństwa, przestaniesz uważać i możesz naprawdę spaść.
Czy myślenie o sobie jako o człowieku sukcesu, nawet jeśli w tej chwili tak nie jest, niesie w sobie jakieś niebezpieczeństwo? Może boimy się, że wmawiając sobie „bzdurę” spoczniemy na laurach, przestaniem cokolwiek robić, i skończy się to prawdziwą katastrofą? Albo inaczej. Czy można mówić sobie „Wszystko mi się udaje” albo „najczęściej mi się udaje”? Takie nastawienie bardziej sprzyja osiągnięciu sukcesu niż powtarzanie sobie „nigdy mi się nic nie udaje” i „jestem nieudacznikiem”. Tak w ogóle na logikę to każdemu większość rzeczy się udaje, ale niestety nie w dziedzinie, która jest dla nas ważna albo nas martwi. Ja niestety też mam kilka takich sfer życia, w których prawie nigdy mi się nic nie udaje mimo wielokrotnych starań. Co mi szkodzi mówić sobie, że tym razem się uda, skoro najczęściej się nie udawało? Tego nie wiem.
Wracając do pana Leo, mówi on nie o przychylności sił nadprzyrodzonych lecz o prawdopodobieństwie. Najczęściej zadajemy sobie pytanie jakie jest prawdopodobieństwo, że nam się uda jakaś sprawa na której nam zależy.
Marzysz o tym aby być wielkim malarzem światowej sławy jak Leonardo da Vinci. Jakie jest prawdopodobieństwo, że się nim staniesz? 1 na milion! albo mniejsze. Ojciec Leo powiedział mu, że jeśli ma marzenie to ono się spełni bez względu na prawdopodobieństwo. Mnie rodzina nie wspierała i raczej słyszałam: „przecież wielką malarką nie będziesz” (to po co nawet próbować).
Problem jest tego typu, że jeśli marzysz, że zostaniesz gwiazdą filmową lub wielkim malarzem to twoje szanse są ograniczone, bo możliwości są tu ograniczone. Wielkich gwiazd i wielkich malarzy nie ma wielu i prawdopodobieństwo jest małe. Ale jeśli chcesz np. zostać lekarzem to prawdopodobieństwo jest dużo większe, bo na świecie jest miliony lekarzy. Jeśli będziesz studiował medycynę, to masz duże prawdopodobieństwo że zostaniesz lekarzem. Jeśli marzysz żeby zostać prezydentem to nawet jeśli poświęcasz dużo czasu na naukę i ciężko pracujesz to rywalizujesz z wielu ludźmi o jedno stanowisko i prawdopodobieństwo jest prawie żadne.
Leo mówi o średniej i przeciętnym szczęściu. Jego zdaniem świat dąży do równowagi i uśrednienia. Jeśli zdarzy ci się bardzo duże szczęście np. dostaniesz nagle dużą sumę pieniędzy, to może się zdarzyć, że za rok doznasz jakiejś dużej straty. Każdy wie, że są ludzie którym przydarza się ogromne szczęście np. wygrywają na loterii. Są też ludzie ekstremalnie nieszczęśliwi. Jednak przeciętni ludzie mają przeciętne szczęście.
Nie możemy planować swojego życie biorąc pod uwagę ekstremalne przypadki. To tak jakby generał przed bitwą mówił, że będzie miał wyjątkowe szczęście na polu bitwy. Albo powie, że spodziewa się tragicznego nieszczęścia. Żaden król nie powierzyłby armii generałowi, który stosuje taką taktykę.
Najbardziej prawdopodobne jest, że przeciętni ludzie będą mieli przeciętne szczęście w życiu. Będą sie zdarzały szczęścia i nieszczęścia ale będą one także uśrednione i przeciętne. To nie będą wielkie katastrofy. Czyli człowiek nie powinien martwić się. Nie powinniśmy bać się wielkich katastrof ani oczekiwać wielkiego szczęścia, bo prawdopodobieństwo ich wystąpienia jest małe. Oznacza to, że życie i sukcesy człowieka nie są oparte na przypadkowym szczęściu czy nieszczęściu lecz na pracy i wysiłku. I to jest pozytywne.
Wyobraź sobie, że siedzisz sobie w kawiarni i nagle zauważa cię znany reżyser i proponuje ci główną rolę w filmie. Albo wyobraź sobie, że żyjesz w śmietniku jako bezdomny (znacznie łatwiej sobie to wyobrazić). Jedno i drugie nie wchodzi raczej w zakres przeciętnego szczęścia i opieranie swoich planów życiowych na takim prawdopodobieństwie jest złą taktyką. Takie rzeczy się zdarzają ale planowanie swojego życiu w oparciu o ekstremalne zdarzenia nie jest dobrą taktyką.
Jednocześnie okazuje się, że niezmiernie rzadko zdarza się, że ktoś odnosi sukces przypadkiem.
Działanie przypadku kojarzy mi się z teorią wynalazków. Pamiętam że jeszcze w szkole podstawowej panowało takie podejście, że wynalazki powstawały przypadkiem. Jak ludzie nauczyli się gotować? Może komuś przypadkiem wpadło jakieś jedzenie do ognia? Żeby się nie zmarnowało to zjedli i okazało się smaczne i odtąd zaczęli gotować. Akurat tak było w przypadku kartofli. Gdy je przywieziono z Ameryki, ktoś stwierdził że to świństwo nie nadające się do jedzenia i kazał je wrzucić do ognia. Ale najprawdopodobniej wynalazki nie powstały w skutek przypadku tylko myślenia, zastanawiania się i eksperymentów. W jaki sposób wynaleziono koło? Zapewne wcześniej przetaczano łodzie po balach drewna i ktoś się zaczął zastanawiać żeby przyczepić jakoś te bale, żeby ich nie przenosić z końca na początek. Czyli ktoś musiał nad tym pomyśleć. Zresztą mózg z reguły nie przyjmuje tego czego nie zna. Więc wynalazek, który powstał przypadkiem i nie kojarzy się z niczym wcześniej znanym, zostałby zapewne obśmiany i nie uznany za przydatny.
Otóż prawie nikt ze znanych ludzi nie odniósł sukcesu przypadkiem. Ci ludzie latami przygotowywali się do tego. Zdarzają się gwiazdy jednego przeboju, ale świat szybko o nich zapomina. Leo radzi aby spędzić wiele czasu i przeznaczyć wiele pracy na przygotowywaniu się. Radzi aby nie planować swojego życia licząc na wygraną na loterii albo np. wygranie konkursu np. w Idolu. Również dlatego, że ograniczamy się do jednej drogi. Powinniśmy mieć dużo różnych dróg do sukcesu.
Czasem zdarza się, że ludzie maja pasję i chcą osiągnąć sukces ale ponoszą porażkę. Dzieje się tak dlatego, że wybierają tylko jedną drogę do celu. Sama pasja nie wystarcza. Potrzebna jest jeszcze dobra taktyka oraz widzenie wielu sposobów osiągnięcia celu. Największe prawdopodobieństwo osiągnięcia mają cele, do których wiedzie wiele dróg. Np. jeśli chcesz być milionerem, możesz to osiągnąć na tysiące sposobów. Czyli nie jest dobrze wyobrażać sobie konkretnej drogi osiągnięcia celu, moim sposobem.
Większość ludzi sukcesu na początku nie wiedziała że osiągną sukces i jakim sposobem. Nie wiadomo dokąd życie cię zaprowadzi. Dlatego warto widzieć różne ścieżki. Jeśli jedna ścieżka zakończy się porażką, może się zdarzyć że zobaczysz inna okazję. Ale na początku nie możesz przewidzieć, że tą okazję zobaczysz.
Ma to szczególne znaczenie w przypadku np. biznesu lub sztuki. Trzeba zaakceptować niepewność i iść dalej mimo braku sukcesu i dalej realizować swoją pasję.
W tym przypadku przychodzi na myśl pytanie jak szczegółowy powinien być cel? Czy cel ma być ogólny – chcę być artystą i tworzyć (nie ważne co)? Można to osiągnąć na tysiące sposobów ale człowiek może się w tym pogubić bo nie w sumie nie wie czego chce. Będzie się przerzucał z jednej dziedziny sztuki na drugą i w żadnej nie osiągnie mistrzostwa. Czy cel powinien być szczegółowy – chcę być najlepszym na świecie tworcą haftów kaszubskich na przykład. Skonkretyzowany cel, wiadomo czego się uczyć i co doskonalić, ale prawdopodobieństwo zrobienie kariery małe bo konkurujemy z innymi, mały popyt a może wcale go nie ma.
Leo mówi, że ludzie sukcesu są twórczy. Zaś ludzie, którzy nie osiągnęli sukcesu, konkurują. Konkursy jak Idol nie dają możliwości do bycia kreatywnym i stopień konkurencji jest duży. Jeśli jesteśmy w konkursie, gdzie wygrywa jeden spośród setek, mamy bardzo małe szanse. Inaczej jest w biznesie, gdzie co prawda jest konkurencja, ale też jest bardzo wiele sposobów osiągnięcia celu. W biznesie tworzy się nowe technologie, nowych klientów, nowe rynki. Czyli nie wykrajamy porcji z tortu ale rozbudowujemy tort.
Jeśli konkurujesz nie masz spokoju bo ciągle musisz się oglądać przez ramię. Jeśli tworzysz to rozszerzasz tort, tworzysz nowe nisze, nowe zapotrzebowanie, nowych klientów.
Dlatego nie opieraj życia na przypadku i przypadkowym szczęściu, bo nie jest to dobra strategia. Pracując ciężko będziesz widzieć okazje. Jeśli dostrzeżesz okazję, będziesz miał odpowiednią wiedzę aby z niej skorzystać. Leo twierdzi, że jeśli pracujesz nad swoją pasją, okazje magicznie się zjawiają. Gdy jesteś przygotowany okazje pojawią się wszędzie. Jeśli wiesz czego chcesz dostrzeżesz okazje.
Leo radzi: pracuj ciężko, rozwijaj się, nie patrz na przypadkowe szczęście, a okazje do sukcesu pojawią się nawet jeśli prawdopodobieństwo jest małe.
Jeśli stawiasz sobie cel i działasz w tym kierunku to juz jesteś w tym 1% ponad przeciętnych. Bo przeciętni ludzie tylko chcieliby ale nic nie robią w tym kierunku. Jeśli inwestujesz dużo czasu i wysiłku, prawdopodobieństwo coraz bardziej się dla ciebie rozszerza. Im więcej pracujesz tym prawdopodobieństwo staje się większe.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Marzysz o tym aby stać się wielkim malarzem! Prawdopodobieństwo jest prawie żadne. Masz zdolności artystyczne ale nic z tym nie robisz bo nie masz czasu. Dalej prawdopodobieństwo jest żadne. Może się zdarzyć, że zjawi się ktoś kto jakimś cudem zleci ci namalowanie obrazu. Przyjmiesz zlecenie czy odmówisz. Raczej odmówisz bo boisz się, ze nie podołasz. A nawet jak przyjmiesz to może wyjść marnie bo ostatnio mieszałeś farby w szkole średniej.
Zaczynasz coś sobie malować od czasu do czasu. Rozdajesz swoje dzieła na prezenty, wieszasz sobie na ścianie. Prawdopodobieństwo, że odkryje cię marszand z Paryża, jest dalej prawie zerowe ale już większe. Powiedzmy malujesz od 10 lat i jesteś naprawdę dobry. Miałeś wystawy, udało się nawet coś sprzedać w sieci. Prawdopodobieństwo jeszcze większe, bo ten marszand nawet jak się pojawi, to wybierze kogoś kto maluje pare lat niż tego który malował ostatnio w szkole średniej. Czyli prawdopodobieństwo rzeczywiście rośnie.